czwartek, 27 marca 2014

Stanowisko archeologiczne karczma biskupin



Ostatnio zwiedziliśmy stanowisko archeologiczne w Biskupinie
Oto historia tego miejsca
Na skutek prowadzonych prac melioracyjno-irygacyjnych poziom wody w jeziorze Biskupińskim w 1933 r. obniżył się na tyle, że z wody zaczęły wystawać fragmenty umocnień starożytnej osady. Miejscowi chłopi zaczęli odnajdywać różne zabytkowe przedmioty, nie zdając sobie jednak sprawy z ich archeologicznej wartości. Dopiero dzieci uczęszczające do miejscowej wiejskiej szkoły poinformowały o dziwnych znaleziskach swojego nauczyciela Szwajcera a ten nagłośnił sprawe. O odkryciu wystających z wody drewnianych bali powiadomił on prof. Kostrzewskiego z Poznania. Badania wykopaliskowe zostały zainicjowane w roku 1934 i kontynuowane były do wybuchu II wojny światowej. W czasie wojny, w latach 1939-1942, specjalny niemiecki oddział SS-Ausgrabung Urstätt, pod dowództwem Hauptsturmführera prof. dr  Schleifa  prowadził wykopaliska na terenie osady biskupińskiej, w celu wykazania jej  germanskosci. Ponieważ niemieckie badania nie przyniosły oczekiwanych rezultatów, okupant postanowił zlikwidować stanowisko archeologiczne, poprzez zasypanie go piaskiem. Efektem tych działań było to, że część odsłoniętych przed wojną znalezisk nie nadawała się do ponownej ekspozycji. Po wojnie polscy archeolodzy, pod kierunkiem Rajewskiego wznowili badania i kontynuowali je do roku 1974. Ogółem przebadano ok. 3/4 powierzchni osady.
Badania w Biskupinie – zarówno w okresie międzywojennym, jak i po wojnie – były przykładem najwyższego możliwego wówczas poziomu metodycznego prowadzenia wykopalisk, stanowiąc wzór do naśladowania nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Zainicjowano w Biskupinie w okresie międzywojennym interdyscyplinarne badania paleoekologiczne, dokonywano eksperymentów archeologicznych, inicjując w ten sposób archeologie ekspreymentalna. Kocka w czasie tych badań po raz pierwszy w Polsce zastosował fotografię dokumentacyjną wykonywaną przy pomocy wypełnionego wodorem balonu z zainstalowanym aparatem fotograficznym.
  Gród w Biskupinie jest jedynym w Polsce stanowiskiem archeologicznym, dla którego opracowano program długoterminowej konserwacji Konserwacja polega na utrzymywaniu wysokiego poziomu wody w jeziorze otaczającym stanowisko oraz wdrożeniu systemu monitorowania parametrów środowiska dla zapewnienia optymalnych warunków przetrwania autentycznej substancji zabytkowej.  16 września 1994 roku gród w Biskupinie uznany został za pomnik historii Polski.
Naprawdę warto było tam jechać. Przy stanowisku znajduje się karczma, przy której się zatrzymaliśmy. Spędziliśmy tam noc. Z tego miejsca mogę pozdrowić całą obsługę.

ciekawostki



Byliście kiedyś w typowo backpackerskim miejscu? Takim gdzie większość turystów ma plecaki zamiast walizek, mężczyźni noszą dredy, kobiety szerokie indyjskie spodnie, a średnia wieku to 30 lat? W miejscu gdzie backpackerów jest znacznie więcej niż autochtonów i gdzie językiem oficjalnym jest angielski?
Takim miejscem jest Malezja (moje pierwsze zetknięcie się z tą kulturą), taka jest przede wszystkim Tajlandia z prawdziwą stolicą backpackingu – Bangkokiem. Taki jest też Stambuł, w którym będę za parę tygodni. Miejsca trochę za utartym szlakiem (to nie riwiera), trochę poza Zachodem (USA i Europę pozostawiamy na później), ale też poza wszelkim niebezpieczeństwem. Azja? Owszem ale Tajlandia, gdzie bez problemu zarezerwujesz autobus spod hostelu i zawiezie Cię on pod sam prom na wyspę, na której z kolei co 500 metrów wypożyczysz skuter.. Kraj islamski? Jasne, czemu nie, ale ograniczmy się do zachodniej Turcji, maksymalnie wykupmy wycieczkę do Kapadocji. Dalej to już tylko Irak i Syria, a na to trzeba być wariatem. Tacy są backpackersi. Jesteśmy dzicy, jesteśmy nieokiełznani, poznajemy świat na własną rękę, dumnie dzierżąc lonely Planet w ręku. Ale – nie mówcie nikomu – jeździmy tam, gdzie jeździ się łatwo.

Turcja



Według kolejności chronologicznej winna wam jestem teraz opowieść o naszym stopowaniu po Turcji, ze szczególnym uwzględnieniem Turcji Wschodniej. Tradycyjnie będzie notka polecająca przewodniki i – przede wszystkim – literaturę piękną dotyczącą tego kraju. Potem pojedziemy do starożytnego ormiańskiego miasta Ani, przespacerujemy się po Dogubeyazit, gdzie przeciętny Turek nie pojawiłby się bez obstawy wojska, skoczymy nad jezioro Van, gdzie spotkamy się z Banu, z którą porozmawiamy o życiu kurdyjskich kobiet, a następnie zaliczymy małe zwiedzanie przy granicy z Syrią. Tutaj jest skalne miasto Hasankeyf, które wkrótce zostanie pochłonięte przez przepływający tędy Tygrys, tu jest zaglebie chrześcijaństwa asyryjskiego, w pięknie położonym na wzgórzu Mardin zjemy kolację, a jednocześnie zauważymy wybuchającą tuż za granicą bombę, a następnego dnia w Midyat spotkamy się z brytyjskim dziennikarzem Reutersa i odwiedzimy syryjski obóz dla uchodźców. Wreszcie zatrzymamy się na dwa dni w Diyarbakir – istnej stolicy tureckiego Kurdystanu, gdzie poznamy jednego z niewielu kurdyjskich hipisów, a w obrębie starówki będziemy się dziwować, że tak niesamowite miasto wolne jest od wszelkich turystów. Wreszcie zaliczymy zachód i wschód słońca na Nemrucie, odpoczniemy wśród kapadockich skał, gdzie zaliczymy przelot balonem, a stamtąd dostaniemy się do jednego z moich najukochańszych miast – Stambułu.